Troche o jezdzie samochodem ;)
Jezdzimy Hyundai Getz, na szczescie dalo sie wypozyczyc manuala, bo wszyscy tu maja automaty.
Jestem glownym kierowca, czuje sie calkowiecie spelniona pod tym wzgledem.
Wczoraj np. dalam rade na 50-stopniowym nachyleniu w arabskiej dzielnicy Nazaretu cofnac i nawrocic pod gorke na zwyklej jednojezdniowej ulicy manerwujac miedzy czterema samochodami, ktore tez chcialy nawrocic, wszyscy trablili i wrzeszczeli, bylam juz cala mokra z nerwow, zgasl mi silnik i myslalam ze sie stoczymy po drodze zgarniajac dwie inne fury, ale dalam rade zapalic i ruszyc z jedynki ;) Wszyscy Arabowie wokol patrzyli z podziwem ;)
Wielokrotnie podjezdzalismy serpentynami z depresji morza Tyberiadzkiego na Wzgorza Golan albo do Zafetu - serpentyny takie, jakich nigdy nie widzialm ;) Kilka razy musialam schodzic z biegami az do jedynki, bo w niektorych miasteczkach mimo ze jest pod gorke to robia jeszcze progi zwalaniajace albo sa zakrety o 90 stopni pod gore.
Naprawde jestem z siebie dumna - dzis lawirowalam wielokrotnie po Nazarecie - arabskie miasto, wszyscy jada jak chca, wjezdzaja pod prad, nakrecaja. Dzis tez wjechalam do polowy gory Tabor - ale to nic w porownaniu z tym co bylo wczesniej na Wgzorzach Golan i pod Hermonem.